Stefan Żeromski. Rękopis powieści „Wierna rzeka. Klechda.” Paryż 1912 r.
- Szczegóły
- Kategoria: Perły z Lamusa
Rękopis uznawany za bezpowrotnie utracony.
Stefan Żeromski. Rękopis powieści „Wierna rzeka. Klechda.” Paryż 1912 r., k. tyt., kart 257 numerowanych ołówkiem, opr. płsk. z epoki.
Kompletny autograf powieści. Karty o wym. 28,5 x 22,5 cm (w kratkę), zapisane jednostronnie starannym pismem, atramentem. K. tytułowa, 24,0 x 20,0 cm, z odręcznym napisem: „Stefan Żeromski. Wierna rzeka. Klechda”. Na niektórych kartach skreślenia i poprawki. Do k. 240 doklejona kartka cienkiego pap. w pionowe linie, o wym. 23,0 x 17,0 cm, z tekstem kończącym rozdział XVI. Na ostatniej karcie rękopisu u dołu napis: „Paryż 1912”. Przed k. tyt. na czystej karcie pieczątka własnościowa: „Z księgozbioru ks. Józefa Niedzieli”. (Ks. Józef Niedziela (1888-1942) działacz śląski, zaangażowany w czasie plebiscytu na Śląsku do pracy narodowej i społecznej, zamordowany przez Niemców w Dachau w 1942 r.).
O rękopisie
„Jest to zachowany w doskonałym stanie kompletny rękopis powieści: jego pojawienie się na rynku antykwarskim jest prawdziwą sensacją. Dotychczas było wiadomo, iż w końcu 1950 lub początkach 1951 roku rękopis „Wiernej rzeki” został komisyjnie spalony. Do śmierci Żeromskiego znajdował się on w rękach autora, potem stał się własnością spadkobierczyń – drugiej żony i córki; w czasie wojny ukryty został przez Monikę Żeromską w piwnicy domu przy Rynku Starego Miasta 11, w czasie powstania warszawskiego zniszczonego przez niemiecką bombę. Tak wspominała tamte dramatyczne przeżycia Monika Żeromska, córka pisarza, w książce „Wspomnień ciąg dalszy”: Ja już dawno pozostawiałam w biurach BOSu [Biuro Odbudowy Stolicy] i w pracowniach na Starym Mieście karteczki z prośbą, aby, jeśli rozpoczęłoby się odgruzowywanie Starego Miasta, a przede wszystkim Rynku po naszej stronie, to znaczy, w okolicy numeru 11 – zwracać uwagę na jakiekolwiek znalezione tam papiery, skrzynki z autografami czy ich resztki. I oto dostaję wiadomość, żebym przyszła na Rynek do kamienicy Baryczków [...] Biegnę tam oczywiście z bijącym sercem. W biurze, na papierze, na kreślarskim stole leży wielka płachta trochę zwilgotniałego burego papieru, a w niej coś, co wygląda jak szczątki, jak trup zgnieciony i poprzebijany ostrymi strzałami drewnianych drzazg. To rękopisy, to skrzynki zmiażdżone... Ktoś mi radzi, żeby iść do Zachęty, jest tam pracownia konserwacji papieru, prowadzona przez profesora Lenarta. Zawijam wszystko w ten bury papier, owijam dokładnie i jak ciężko chore dziecko niosę do Zachęty. Zawsze wierzyłam, że się znajdą, ale jaki straszny jest ich stan. [...] W następnej chwili zacny profesor zaczyna działać. [...]. Trzeba najpierw zobaczyć i oddzielić to, co jest do uratowania. Zaraz potem zacząć te rękopisy suszyć, potem je odkażać [...] Tymczasem wiadomo już, że rękopis „Wiernej rzeki”, fragment „Promienia” i część „Sułkowskiego” są nie do uratowania. Dotykam kościanym nożem tej sklejonej masy, która była kartami rękopisu. Można nawet odczytać gdzieniegdzie to prześliczne pismo ojca, atrament jest trwalszy niż papier [...] Profesor Lenart proponuje dwa wyjścia. Albo zamknąć hermetycznie w słoju ten szczątek, a on się tam pokryje zieloną pleśnią jak gęstym włosem, albo spalić w kotłowni Zachęty. „Spalić” - mówię i myślę sobie znów o tej szalonej, obłąkanej wróżce, która by mi w przeszłości wywróżyła, że ja kiedyś wypowiem takie słowo: „Spalić rękopis „Wiernej rzeki”. Stoję potem w tej kotłowni i patrzę na to i płaczę. Ale tak jest chyba lepiej. Czyściej, godniej. Spod gruzów – wraz z innymi papierami Żeromskiego – rękopis wydobyty został dopiero w końcu 1950 r.; był już tak zbutwiały i spleśniały, że nie nadawał się do konserwacji. Dlatego został wówczas komisyjnie spalony.
Monika Żeromska, która parokrotnie pisała o losach tego rękopisu, nie określała, czy to był czystopis, czy brulion. Ponieważ jednak zwracała uwagę na dające się odczytać staranne pismo ojca, a ponadto w Muzeum Lat Szkolnych Żeromskiego w Kielcach znajduje się niewielki fragment brulionu „Wiernej rzeki”, istniały podstawy do przypuszczeń, że w gruzach warszawskiej Starówki zbutwiał, a następnie został zniszczony czystopis powieści. Teraz pogląd ten należy zrewidować. Rękopis, o którym opowiadała Monika Żeromska, to był bez wątpienia brulion, chyba całego utworu, zaś Muzeum w Kielcach posiada fragment jakiegoś brulionu wcześniejszego; wiadomo, że niektóre utwory Żeromskiego miały po kilka wersji brulionowych, więc mogło tak być i w przypadku „Wiernej rzeki”. Zachowany i teraz ujawniony rękopis jest jednym z zaledwie kilku zachowanych czystopisów utworów Żeromskiego. Ma on - jak wszystkie autografy wybitnych twórców – wartość symboliczną i emocjonalną, ale zapewne będzie miał też istotne znaczenie praktyczne. Może się okazać, że po skonfrontowaniu z nim tekstu „Wiernej rzeki” drukowanego ciągle w nowych nakładach trzeba będzie do tekstu wprowadzić jakieś zmiany.
Cena wywołania: 150.000 PLN
Cena sprzedaży: 240.000 PLN